Zaraz po przebudzeniu ujrzałam jeden mały szczegół, którego wcześniej na pewno nie było. Mała koperta na balkonie świadczyła o tym, że gdy spałam, ktoś tu był. Nadal jeszcze ospała podniosłam się na klęczki i podreptałam do drzwi. Otworzyłam je jednym, choć trochę leniwym ruchem. Sięgnęłam po kopertę i szybko zamknęłam drzwi. Chwila na zewnątrz dała mi do zrozumienia, że na dworze jest strasznie zimno. Straciłam już chyba rachubę czasu przez ten szpital, bo nawet nie wiedziałam jaki jest dzisiaj dzień. Cofnęłam się do kocyka, opatuliłam się nim i ułożywszy się wygodnie na łóżku, rozdarłam kopertę, na której jedynymi znakami było moje imię. Jedna wskazówka już jest - to musiał być w takim razie ktoś, kto miał pozwolenie, by tak do mnie mówić. Po rozdarciu z koperty wypadł cały plik zapisanych kartek. Przeglądając je powierzchownie i patrząc na znaki, pismo wydało mi się znajome. Niby należące do chłopaka, ale zostawiały ślad damskiej ręki. Yotaka. To nie mógłby być nikt inny, gdyż to właśnie jego kanji miało kilka specyficznych podobieństw do mojego.
Znalazłam pierwszą stronę i zaczęłam czytać, pełna obaw, co chciał mi powiedzieć, a co jednak napisał.
"Chihiro, nie zrozum mnie źle, ale chyba nie możemy się już dłużej widywać. Wiem, że nasza ponowna relacja nie trwa długo, jednakże nastąpiły pewne komplikacje, których najzwyczajniej chcę uniknąć w rzeczywistości. Lecz nim całkowicie się rozstaniemy, muszę powiedzieć Ci jedną rzecz. Pamiętasz jak kiedyś bawiliśmy się razem z taką jedną dziewczynką, która ciągle starała się o moje względy? Możesz jej nie rozpoznawać w tej osobie, ale to była właśnie Sorinozuka Mai, która wtedy miałam po prostu inne nazwisko. Yurikama czy coś w tym stylu, nie pamiętam. W każdym razie, to właśnie ta dziewczyna jest komplikacją, której chcę się pozbyć. Nie wiem jeszcze, jak to zrobić, ale chcę odsunąć ją od Ciebie najdalej jak się da, bo to właśnie ona Cię zmienia. Może to trochę egoistyczne podejście, ale chciałbym by wróciła moja dawna Chi. Ta Chi, dla której straciłem głowę i starałem się zrobić wszystko, by mnie zauważyła. Tak, Chihiro, dobrze czytasz. Nie pomyliłem żadnego znaku. Jednakże mówiąc prostolinijnie...eh, te słowa kiedyś musiały wyjść i przepraszam Cię, że wczoraj tego nie powiedziałem. Nie miałem po prostu odwagi na to, by niszczyć tak dobrze prosperującą przyjaźń między nami. Chociaż nawet na kartce mam pewne obawy co do tego, jak odbierzesz moje słowa... No ale cóż, skoro już zacząłem to dokończę. Chihiro, może wczoraj zauważyłaś, że byłem jakiś spokojny? Nie umiałem spojrzeć Ci w oczy, gdy powiedziałaś, że Cię skrzywdziła. Nienawidzę jej teraz, bo zraniła moja księżniczkę. Nie wydaje Ci się. Jest coś, co chcę Ci powiedzieć już od dawna, jednak nigdy nie mogę trafić na ten moment. Kocham Cię, Chihiro, i nie wiem czy będę umiał powiedzieć Ci to w realnym świecie, mimo że bardzo chcę. A teraz wybacz, ale zniknę na kilka dni...muszę sobie wszystko poukładać, bo nie wiem co mogę jeszcze zrobić. Poza tym, zmieniłem adres e-mail, więc nie masz nawet jak się do mnie odezwać. Spokojnie, jak tylko wrócę do normalnego stanu, od razu do Ciebie zawitam. Tylko tym razem nie zaskocz mnie taką ilością słodyczy...bo to jednak było za dużo. Twój Yotaka"
Nie wierzyłam w to, co jest napisane. Czy to naprawdę była ta sama dziewczyna? Może to właśnie z nią konkurowałam? Musiałam natychmiast porozmawiać z Sorinozuką, jednakże coś stało mi na przeszkodzie. A tym czymś były wczorajsze zdarzenia. Wiedziałam, że tylko rozmowa z nią da mi do zrozumienia wiele rzeczy i nie mogę od tej rozmowy czekać w nieskończoność. Z postawieniem wyjścia do ludzi i zawitania do jej domu, wyskoczyłam spod koca prosto w stronę prysznica. Dość długo stałam pod przyjemnie ciepłym strumieniem wody nim wreszcie zaczęłam myć włosy. Po tym jakże wydłużonym czasie "porannej" toalety, od razu wzięłam się za delikatny makijaż i dobranie stroju. Tym razem nic z cosplayu. Zwiewna sukienka, w której dawno już nie bywałam na zewnątrz, nadal czekała na swoją kolej w szafie. Szara barwa upstrzona czerwonymi koronkami u spodu aż prosiła się o założenie do niej specjalnej czerwonej wstęgi, którą zawsze miałam w komplecie z sukienką. Przez chwilę męczyłam się z sznureczkami na plecach, by wreszcie obejrzeć się w tafli lustra. Dawno tak nie wyglądałam i zachwycałam się swoim widokiem. Niczym jakiś narcyz. Każdy przecież kiedyś musi polubić własne odbicie, a na mnie właśnie teraz przyszedł czas.
Ubrana jak na jakąś uroczystość, zbiegłam po schodach i zawitałam do kuchni, gdzie właśnie Usui szykował nakrycie na obiad. Niby wszystko wyglądało tak samo, ale jednak inaczej. Był środek tygodnia, a moja mama stała w kuchni i przyrządzała jedzenie dla całej rodziny. Po zapachu rozpoznałam, że gotuje moje ulubione danie, jakim było pierożki giyoza z kurczakiem i smażonym w przyprawach curry ryżem. Uwiedziona zapachami, usiadłam przy stole i posłałam bratu najmilszy uśmiech, na jaki było mnie stać.
- No no, nasza księżniczka chyba została zwabiona. - powiedział z uśmiechem, ustawiając przede mną miseczkę na ryż.
- Księżniczka jest w dobrym humorze, braciszku. - odparłam z nieschodzącym uśmiechem, choć tak na prawdę nie miałam pojęcia, skąd nagle ten dobry humor.
- Mam nadzieję, ze dzisiaj zjesz z nami, Chihiro. - powiedziała smętnie mama, idąc z kuchni z parującymi nadal kociołek z pierożkami. - Jedzcie ile chcecie, najwyżej później dorobię tacie.
Zjedliśmy w całkowitej ciszy, przerywanej jedynie dźwiękami układanych pałeczek. Niby zwykły rodzinny obiad, jednak pałał od niego pewien rodzaj szczęścia. Dawno już nie widziałam, żeby cała nasza rodzina - z wyjątkiem taty, który był nadal w pracy - jadła wspólnie. Patrzyłam z uśmiechem na mamę i wyobrażałam sobie jak jej umęczone latami prowadzenia domu dłonie robiły dzisiaj pierożki, które wyjątkowo smakowały dziś inaczej. Jakby słodziej, a jednak tak jak powinny. Przykro mi tylko było, że cała nasza rodzina nie może być wiecznie w takim składzie przy stole.
- O której dziś tata wraca? - spytałam, patrząc nadal na mamę.
- Prawdopodobnie za kilka godzin. Dzwonił, że mają dziś dużo pracy, bo wprowadzili jakiś nowy projekt i wyznaczyli go, by go skończył. - powiedziała smętnym wzrokiem. Zauważyłam, że i jej brakuje kogoś przy tym stole.
Po obiedzie, ku szczęściu rodzicielki, zebrałam naczynia i poszłam pozmywać. Usui oczywiście patrzył na mnie jak na jakieś dziwactwo, gdyż zazwyczaj nienawidziłam tego robić, a tego dnia robiłam to z wielką przyjemnością. Chciałam w końcu przydać się na coś mamie i skończyć sprawiać jej problemy. Musiałam co wreszcie w sobie zmienić. List od Yotaki trochę otworzył mi oczy, mimo że nie wiedziałam co z mam z tym zrobić...
Po zmywaniu, ruszyłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i jeszcze raz przeczytałam każdy znak listu. Przemyślałam całą sytuację na spokojnie, po czym zabrałam torebkę i wyszłam na spacer. Spacerowałam po okolicy dostatecznie długo, w końcu skierowałam się w stronę parku, w którym tak często jako dzieci bawiliśmy się z Kuramą. Wspomnienia wzięły nade mną górę, gdy usiadłam na huśtawce i nagle zaczęłam płakać. Czy ze szczęścia, czy ze smutku, bo to już nie wróci? Nie wiem. Nie wiem też jak długo siedziałam bez ruchu, wpatrując się, jak na moje kolana spadają coraz większe krople łez. Po jakimś czasie na huśtawce obok ktoś usiadł, a ja dalej patrzyłam w dół. Czyjaś ręka pogładziła mnie po plecach. Rozpoznałam ten dotyk od razu, powoli obracając się w stronę drugiego siedziska...jednakże tam już nikogo nie było, a znajoma koszula oddalała się w stronę parku. Wstałam i pędem pobiegłam za nią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz