niedziela, 19 kwietnia 2015

"Lustro" Rozdział 3

W tej ciemnej i cichej uliczce otoczonej wieloma innymi głośnymi i tłumnymi stałam jeszcze przez chwilę, póki moje serce się nie uspokoiło. Myślałam nad tym, co się właśnie stało. Czy on właśnie mnie pocałował? To był mój pierwszy pocałunek...i nie wiedziałam, jak mam zareagować. Czy to dobrze, że uciekłam? A może powinnam wrócić? Nie. Muszę natychmiast wracać do domu i wszystko sobie poukładać. Muszę, bo inaczej nie będę umiała być sobą. Jutro będzie trzeba udawać, że nic się nie wydarzyło. Królowa Lodu choćby nie wiem co, nie dać po sobie poznać czegokolwiek. Nikt nie może się dowiedzieć.
Po dłuższej chwili, gdy już doszłam do siebie chociaż myślami, ruszyłam w tłumną uliczkę. Czas wrócić do domu. Jednak gdy tak szłam do siebie, ujrzałam sklep z bielizną. Uświadomiłam sobie, że powinnam kupić sobie kolejne pary zakolanówek. Weszłam tylko i już ujrzałam dział z nimi. Ruszyłam wprost na niego. Przez chwilę stałam i przyglądałam się im. Czarne czy czarniejsze? Zachowywałam się jak zwykła dziewczyna, a przecież wiedziałam, że nią nie jestem. Wybrałam dwie pary o idealnym rozmiarze. Zawsze je kupowałam, więc czemu i teraz nie zaufać tej znanej firmie? Przecież wszystkie dziewczyny z mojej szkoły zaopatrywały się właśnie tutaj i pewnie wszystkie miały te zakolanówki. Rozejrzałam się dalej i ujrzałam cud świata. Fioletowe zakolanówki, których jeszcze nigdy nie miałam. Postanowiłam wziąć sobie dwie pary, tak dla poprawy nastroju. W głowie układałam już strój pasujący do nich. Podeszłam do kasy, w której stała już pewna kolejka. Stojąc, rozglądałam się po sklepie, ale to był chyba błąd. Dojrzałam dział ze stanikami...w sumie przydałby się nowy, bo powoli zaczynają być już na mnie za małe. Odeszłam z kolejki i oglądałam staniki. Czułam się dziwnie, bo do tej pory zawsze wysyłałam kogoś, by mi je kupił. Ewentualnie ciocia mi je kupowała i mi je wysyłała pocztą lub zostawiała, gdy wpadała. Co zdarzało się naprawdę rzadko ostatnimi czasy. Zaczerwieniona wybrałam ten czarny z fioletową koronką, jednakże szukanie rozmiaru okazało się masakrą. Spytać obsługę czy mają 90F...? Czułam, że się rumienię. Jednak ze stanikiem w ręce podeszłam do asystentki, która kręciła się po sklepie.
- Przepraszam...czy są może te staniki w rozmiarze 90F...? - powiedziałam trochę speszona.
Asystentka spojrzała na mnie dziwnie, jednak pogodnie. Powiedziała tylko, że zajrzy na magazyn i wzięła ode mnie stanik trzymany w ręce. Stałam tak zarumieniona przy biustonoszach i rozglądałam się wkoło. Do tej pory nie dostrzegłam ile jest tu ludzi. Fakt, same kobiety, jednak w dziale seksownej bielizny kręciło się też kilka parek. Pewnie wybierali strój do seksu...zboczeńcy.
Po dłuższej chwili kobieta wróciła do mnie i wręczyła mi bieliznę z wymarzonym rozmiarem. Mówiła coś jeszcze, że powinnam przymierzyć, ale wyjąkałam tylko „dziękuję” i ruszyłam do kasy. Nie chciałam wchodzić do przymierzalni, bo bałam się, że ktoś może przypadkiem wejść do mojej kabiny i ukaże ludziom moje ciało. Nie to, że się go wstydziłam, ale była to dla mnie krępująca sytuacja...
Tym razem kolejka zleciała mi szybko. Zapłaciłam i nadal czerwona jak burak wyszłam ze sklepu. Siatkę z bielizną upchałam jakoś do torby i ruszyłam na stację. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, w swoim pokoju i po prostu zamknąć się sama ze sobą. Czułam się trochę upokorzona po wizycie w sklepie z bielizną. Podejść do człowieka i spytać o większy rozmiar...to było straszne!
Całą drogę pociągiem odleciałam myślami. Myślałam głównie o tym, co się wydarzyło godzinę temu przy naleśnikarni. Myślałam o Toru i o tym, że skradł mi pierwszy pocałunek... Dupek! Wysiadłam na stacji Aoyama i ruszyłam w stronę domu. Przez chwilę zastanawiałam się, czy zapalić, jednak postanowiłam zrobić to dopiero, gdy dotrę do domu. Tam będę mogła spokojnie usiąść na tarasie z zieloną herbatą i fajkiem i niczym się nie przejmować. Mieć gdzieś, że ktokolwiek może mnie zobaczyć, że ktoś nagada tacie czy komuś. Przecież on nawet nie dba o to, co kto o mnie mówi i nawet nie dba o mnie. Kto by się o mnie martwił? No najwyżej Toru...ale chyba nikt więcej...
Dotarła do domu, zrzuciłam z siebie trampki i ruszyłam do swojego pokoju, gdzie rzuciłam torbę na podłogę. Opadłam na łóżko zmęczona całym dniem. Niby to jeden zwykły dzień, ale jednak mnie zmęczył. Niby nic się nie wydarzyło, ale dla mnie to był jeden wielki szok. Zerknęłam na szafę. Chyba powinnam się przebrać, żeby nie chodzić ciągle w mundurku.Podeszłam do niej i otworzyłam ją na oścież. Przez chwilę lustrowałam jej wnętrze, po czym wybrałam fioletową zwiewną sukienkę i powiesiłam wieszak z nią na drzwiach szafy. Przyglądałam się jej chwilę, aż wreszcie zaczęłam ściągać z siebie mundurek - pierw spódniczka, potem koszula. 
Gdy wreszcie stanęłam przed szafą w samej bieliźnie, sięgnęłam w górę po sukienkę. I właśnie wtedy poczułam ten zapach. Metaliczny posmak czerwonej cieczy już balansował na moim języku i rozpalał od środka wszystkie zmysły. Przez chwilę czułam, że się rozpływam. Jednak dzwonek do drzwi na dole natychmiast mnie ocucił. Wróciłam do normalności natychmiastowo i szybko ubrałam się w sukienkę. W locie złapałam jeszcze nowiutkie fioletowe zakolanówki z torby i, biegnąc do drzwi, zakładałam je na siebie w biegu. Docierając do drzwi miałam je już na sobie i poprawiłam je wysokościowo, by sięgały lekko za kolana. Dzwonek do drzwi był jednak niemiłosierny i ciągle wybijał swój monotoniczny dźwięk.
- Sekunda! - wydarłam się niezbyt miło i otworzyłam drzwi, przed którymi stała osoba, której nie chciałam akurat widzieć.
- Cześć...mogę wejść? - zaczął Tateyama ze spuszczoną głową.
Przez chwilę stałam oniemiała. Nie wiem, czy ze wstydu, czy też przez oszołomienie. Jednakże opamiętałam się i wpuściłam go do środka. 
- Po-poczekaj tutaj...chwilę-ę.... J-ja...zaraz wrócę... - wyjąkałam i pobiegłam na górę do swojego pokoju, zostawiając go przed drzwiami.
Serce biło mi jak szalone, gdy trzasnęłam drzwiami o futrynę w swoim zakątku. To na pewno nie było od biegu, gdyż nawet długie długości mnie nie męczyły ani trochę. Obecność Toru w tej chwili była mi nie na rękę, ale z drugiej strony cieszyłam się, że go widzę. Chociaż chciałam go teraz udupić...ale... Pogubiłam się już chyba we własnych myślach... Eh. Sięgnęłam szybko do torby i wyciągnęłam paczkę papierosów. Potrzebowałam zapalić. Teraz. Natychmiast. Z paczką w dłoni zleciałam na dół po poręczy, prawie wpadając na Toru. Zapomniałam chyba mu powiedzieć, by poszedł na taras. Na szczęście uniknęłam zderzenia i elegancko przeszłam do kuchni, jakby nigdy nic się nie stało. 
- Chcesz herbaty? - spytałam lekko czerwieniąc się i wlewając wodę do czajnika elektrycznego. 
- Jeśli mogę...masz może zieloną? - odpowiedział, rozglądając się po parterze. 
- Jasne. - powiedziałam łagodnie, otwierając szafkę nad czajnikiem. Mało brakowało, by któreś z opakowań z herbatami spadło mi na głowę. Przydałoby się tu kiedyś zrobić porządek, nim te pudełka kogoś zabiją. Chciałam się za to zabrać, gdy dojrzałam zieloną herbatę. Cóż...nie jedną zieloną herbatę..
- Eeem...zwykła zielona, z trawą cytrynową, z maliną, z jagodą czy....eee...bancha? - spytałam, przeglądając pudełka. 
- Cóż...może być z maliną... to ja...ee...poczekam na tarasie...tym tutaj...okey? - powiedział, wskazując nieporadnie palcem na przeszklone drzwi.
W odpowiedzi pokiwałam mu głową, patrząc jak idzie w stronę drzwi lekko speszony. Wyciągnęłam z odpowiedniego pudełka piramidki i schowałam - czy raczej ścisnęłam jakoś - pudełko do szafki, domykając ją z ledwością. Piramidki wrzuciłam do kubków, a następnie rozejrzałam się za jakimiś ciastkami. Ku mojemu zdziwieniu moje ukochane babeczki z lukrem nadal były, co już graniczyło z cudem. Wyłożyłam kilka na talerz i razem z cukierniczką zaniosłam je na taras, gdzie delikatnie postawiłam je na stole.
Toru akurat opierał się o barierkę i podziwiał ogród. Sam ten widok mnie wzruszył, jednak nadal musiałam przypominać sobie, że to przecież ten sam człowiek, który jeszcze dwie godziny temu skradł mi pierwszy pocałunek. Jednakże akurat w tym momencie czajnik przywrócił mnie do normalności. Podbiegłam do niego, zalewając kubki wodą. Pokręciłam łyżeczkami w kubkach i ruszyłam z nimi na taras, również stawiając je na stole. Usiadłam przy nim na drewnianym krześle i przez chwilę podziwiałam plecy Toru, który nadal patrzył się w przestrzeń. Zaczynałam powoli patrzeć na niego w całkiem inny sposób...akurat gdy znowu w moich nozdrzach poczułam metaliczny zapach krwi.

2 komentarze:

  1. Świetne opowiadanie! Czekam na więcej *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się bałam, że kogoś przerazi ten wstęp w sklepie z bielizną XD Ale cieszy mnie, że komuś się podoba :3
      Dziękuję~ Wkrótce na pewno pojawi się kolejna część c:

      Usuń