sobota, 14 marca 2015

"Lustro" Rozdział 2

Pomijając nudne lekcje, na których niestety musiałam siedzieć, bo taki jest obowiązek szkolny, nie wydarzyło się praktycznie nic. Tateyama próbował jeszcze kilka razy zagadać, ale z marnym skutkiem. Po ostatniej lekcji jednak przeszedł do definitywnego ataku. Podchodząc do mojej ławki, nie rozglądał się na około jak to miał w zwyczaju. Szedł z głową uniesioną w górę miarowym krokiem, któremu towarzyszyło lekkie popiskiwanie gumowej podeszwy po drewnie podłogi. Niby to tylko kilka metrów, by przejść na drugą stronę sali i nie zajmowało to zbytecznie długo, jednak dla mnie to był dość długi moment. Gdy wreszcie dotarł do mojej ławki, usiadł w tej przede mną, która to już od kilku minut stała opustoszała. Jej właścicielka, największa laleczka w naszej szkole, zmyła się tuż po wyjściu senseia. Zapewne na kolejną imprezę. Co z tego, że był dopiero początek tygodnia - akurat ona imprezowała dzień w dzień, przychodząc do szkoły nawet na najgorszym kacu, nawet jeśli powietrze kilometr od niej pachniało alkoholem.
Toru jakby nigdy nic usiadł na jej krześle i zniesmaczył się. Pewnie również wyczuł smród sake, który ja wdychałam cały dzień każdego dnia szkoły. Jednakże ja już zdążyłam się przyzwyczaić do tego, a on chyba niestety jeszcze nie. Pochylił się i oparł łokcie na blacie mojego biurka, po czym spojrzał na mnie spokojnym wzrokiem. Głębia jego granatowych oczu mogłaby prześwietlić każdego, jednak na mnie już ona nie działała. Patrzył na mnie tak każdego dnia w szkole i nigdy mu to nie wychodziło. Może za pierwszym razem byłam oczarowana jego oczami i charakterem. Ale to tylko pierwszego dnia. Teraz nie miało już dla mnie znaczenia, bez względu na jego sposób patrzenia.
- Czego oczekujesz? - rzuciłam, nadal pakując zeszyty do torby. Lekko uniosłam wzrok na niego, ale tylko na sekundę. Poważna mina u tego chłopaka w czarnych włosach oznaczała tylko jedno. Że właśnie był w trakcie walki ze samym sobą.
- Więc...tego no... Natsume-san, robisz coś dzisiaj? - powiedział spokojnym głosem, mimo zapeszenia wzroku, które udało mi się na chwilę przechwycić.
- Cóż...pomyślmy... A co planujesz ze mną zrobić? Bo jeśli to ma być randka, to wielu już próbowało i jak widzisz, żadnemu nie wyszło. - powiedziałam chłodno, pakując ostatni zeszyt. Muszę chyba wreszcie zrobić porządek w torbie, bo prędzej wyciągnę jej wierzch niż coś potrzebnego...
- Nie mam na myśli randki. Przeszło mi już z tym. Miałem na myśli to, że niedaleko stacji otworzyli naleśnikarnię. Nie chciałabyś tam pójść ze mną? - wpatrywał się uparcie w okno. To oznaczało dla mnie, że jeśli spojrzy na mnie, to zrobi się czerwony i zacznie się jąkać.
- Mogę się z Tobą przejść...ale mam jeden warunek. - moja mina zrobiła się chyba diabelnie poważna przy ostatnich słowach, bo Tateyama miał nagle przerażony wzrok. - Żadnych kombinacji, póki sama czegoś nie zaproponuję, jasne?
Przez chwilę wpatrywał się we mnie oczami dziecka, któremu podarowano wymarzoną zabawkę. Wyglądał jak dziecko. Jednak był już nastolatkiem i właśnie dziewczyna jego marzeń zgodziła się na spotkanie po lekcjach. Wreszcie po chwili się ogarnął i przyjął lekki uśmiech na usta, który ukazał jego niebiańskie dołeczki po obu stronach.
- To za 10 minut na dziedzińcu. - z uśmiechem coraz szerszym z radości pognał do swojej ławki i szybko się spakował, po czym wybiegł z sali.
Siedziałam w swojej ławce jeszcze przez chwilę i wpatrywałam się w drzwi, przez które właśnie wyszedł. Uświadomiłam sobie, co właśnie odwaliłam. Na dobrą sprawę to właśnie zgodziłam się na randkę, na którą w ogóle nie miałąm ochoty. Jednakże to był Toru i czasem trzeba było mu pokazać, że naprawdę nie ma co liczyć na związek z "Królową Lodu", którą tak zapamiętale nazywali mnie faceci z naszej klasy. Do tej pory każdemu odmawiałam spotkań po szkole, nawet dziewczynom z klasy. Były dla mnie zbyt puste, a jedyne co robiły to gadały o chłopakach i nowych trendach w modzie. Nie interesowało mnie to nawet w najmniejszym stopniu.
Podniosłam się z krzesła, zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam w stronę schodów. Musiałam zejść z drugiego piętra na parter do szatni, więc to chwilę zajmowało. Po drodze nie minęłam nikogo. W końcu była to ostatnia lekcja tego dnia, a po 8 godzinach w szkole człowiek ma dość i chce opuścić to miejsce jak najszybciej. Schodząc po schodach rozmyślałam. Co takiego jest we mnie, że chłopaków tak ciągnie? Może to wina długich czarnych włosów, które odziedziczyłam po matce? Albo równie błękitnych oczu jak czyste niebo bez skazy, które mam po ojcu? No chyba, że chłopaków kręciło tylko ciało, którym niestety miałam jak się pochwalić, bo jednak cycki odgrywały tu największą rolę. Przystanęłam przed szatnią i spojrzałam w dół na swoje ciało. Wcięcie w talii, typowa klepsydra. Duże cycki, płaski brzuch i całkiem dorodny tyłek. No i te nogi... Pewnie nie jedna modelka chciałaby mi je odciąć, by tylko je mieć... Nie, jednak nadal nie rozumiem facetów. Ruszyłam przez szatnię do swojej szafki, która stała w przedostatnim rzędzie idealnie na końcu szeregu. Otworzyłam ją i wyjęłam swoje ukochane czarne trampki, a szkolne wpycham byle jak do szafki. Na górnej półce zostawiam wszystkie zbędne zeszyty, zostawiając tylko te z pracą domową. Podręczniki? Po co mi, skoro wszystkie zadania znowu rozwiążę bezbłędnie bez ich pomocy i znowu będę słyszeć, że jestem "pupilkiem" nauczycieli. Zamykając szafkę spojrzałam na drzwiczki. Przyklejona była do nich koperta. Zerwałam ją, zamknęłam szafkę i usiadłam na ławce przy początku rzędu. Rzuciłam torbę na ławkę i otworzyłam kopertę. Pismo nie było moje. Od razu rzuciło mi się to w oczy.
"Niczym sen opadający na powieki, bywasz jako zabójca moich snów... X"
Nic z tego nie rozumiałam. Upchnęłam kopertę do torby i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Tateyama już stał na dziedzińcu i cieszył się jak dziecko. Przynajmniej jedną osobę będę mogła dzisiaj uszczęśliwić...
Po kilkunastu minutach spaceru i gadania o szkole, dotarliśmy do naleśnikarni, którą tak zachwalał czarnowłosy. Zamówiliśmy po naleśniku - ja wzięłam jagodowego, a Toru malinowego. Odkąd go znam zawsze lubił słodkie rzeczy. Nie był jak inni chłopcy, którzy latali za dziewczynami. On już chyba postanowił, z kim chce spędzić resztę życia, nawet jeśli druga osoba tego nie odwzajemnia. Inni tymczasem latali za każdą okazją, oby tylko poruchać. Niestety...z marnym skutkiem. Z tego co się dowiedziałam od dziewczyn w przebieralni na wf, Tateyama Toru nigdy nie miał dziewczyny, bo wymarzył sobie tą jedną i nie ma zamiaru patrzeć na inne. To całkiem miłe było to usłyszeć, że jest ktoś, kto zwraca na mnie aż taką uwagę. Jednak zaraz potem zaczynały się przekleństwa na mnie, więc szybko ulatniałam się z pomieszczenia. "Co ona sobie myśli?!", "Ma cycki i myśli, że jej wszystko wolno!", "Pewnie push-upy nosi!" - tego typu teksty słyszałam co najmniej kilka razy dziennie. Krótkie docinki, które przestały już mnie jakkolwiek dotykać. Kwestia przyzwyczajenia.
Usiedliśmy przy stoliku obok naleśnikarni. Fakt faktem, pochwały Toru były celne, gdyż naleśniki były genialne i w smaku i aromacie.
- Idealne, prawda? - powiedział Toru, wylizując z palców sos malinowy, który pewnie wyciekł z naleśnika.
- Pyszne są. - zachwyciłam się. Będę musiała wziąć kiedyś przepis od właściciela, pomyślałam.
- Ne, Natsume-san... - zaczął niepewnie.
- Toru, mów mi po prostu Hirata, dobrze? - powiedziałam szybko. Nie lubiłam swojego nazwiska ze względu na ojca, który zostawił mnie z nim zaraz po ceremonii pogrzebowej matki. Nosiłam je tylko ze względu na formalności.
- Okej... więc Hirata...co powiesz na to, by... - nie dałam mu skończyć. Wiedziałam już chyba do czego zmierza.
- Mogę spróbować Twojego naleśnika? - nachyliłam się z uśmiechem. Nie kusił mnie sam smak jego naleśnika, ale chęć przerwania tego durnego przedstawienia. Przez chwilę nie wiedział o co chodzi, po czym wyciągnął rękę z naleśnikiem w moją stronę. Malutki gryz mi starczył. Jego naleśnik ociekał słodyczą malin, która aż mnie przerażała. Popatrzył na mnie całkiem czerwony, po czym spojrzał gdzieś w bok. Był uroczy, ale...nie zniósłby mnie na dłuższą metę. - Więc o czym mówiłeś? - powiedziałam, wracając do swojego naleśnika.
- No więc... eee.. - zaczął niezbyt inteligentnie. Jednak się przełamał i przeszedł do sedna. - Hirata...chciałem Cię spytać o jedną rzecz...ale może nie teraz. 
- Oj no, powiedz to.
- Sama chciałaś. -westchnął głęboko i spojrzał mi w oczy poważnym wzrokiem. - Bo jak dobrze wiesz, jestem w Tobie zakochany do śmierci...ale nie chcę Cię spytać o chodzenie czy coś, bo wiem, że i tak odmówisz! Nie w tym rzecz! Ja...co powiesz na noc filmować w ten weekend u mnie w domu? Nie będę robił niczego, na co się nie zgodzisz.
Zaskoczył mnie. Wiedział, że z góry się nie zgodzę na chodzenie, jednak chciał zaprosić mnie na noc. To tylko oglądanie filmów miało być..ale kto wie, co się pod tym kryje. Już chciałam się zgodzić, gdy przypomniałam sobie o jednej rzeczy. A co jeśli i tej nocy u niego znowu będę cała we krwi? Jak ja to wtedy ukryję?
- Wybacz, Toru, ale nie mogę... Przepraszam, muszę już iść. Dzięki za spotkanie i w ogóle. - podniosłam się szybko z miejsca i już chciałam uciec, gdy Toru złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie, zostawiając odcisk swoich ust na moich wargach.
Czułam, że się rumienię. Jednak nie dałam tego po sobie poznać i szybko wywinęłam się z jego ucisku, biegnąc przed siebie. Papierek po naleśniku rzuciłam do kosza i poleciałam w najbliższą ciemną uliczkę, gdzie od razu złapałam się na dotykaniu opuszkami palców swoich ust. On naprawdę to zrobił!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz