Na powitanie zaatakowała nas setka
bachorów. Myślałem, że zejdę tam na zawał, gdy się na mnie
rzuciły i krzyczały „dzień dobry!!!”. Istny koszmar. Ale
próbowałem się powstrzymać. Chciałem wreszcie opuścić mury tej
cholernej szkoły i nigdy do niej nie wrócić, choćby nie wiem co.
Nigdy przenigdy. Spokojnie poszedłem za Adrianem do pokoju
wychowawców. Tam przedstawił mnie jakiemuś facetowi o imieniu
Michał i kazał chwilę poczekać za drzwiami. Ta chwila trochę się
dłużyła, pełna jęków i westchnięć. Wreszcie drzwi się
otworzyły, a przed nimi stał zaczerwieniony Adrian z wyciągniętą
koszulą, natomiast owy Michał dopiero zakładał spodnie.
- Czy takie rzeczy też będę musiał
robić? -westchnąłem ciężko, pokazując perfidnie palcem na
pedofila.
- Jeśli masz skłonności homo, to jak
najbardziej mi się to spodoba. -powiedział z uśmieszkiem pedał.
Nie żebym był do tego skory, ale
miałem ochotę mu przyjebać lub chociaż wbić go w ścianę. To
się po prostu nie godziło, by taki facet koło trzydziestki robił
to z siedemnastolatkiem. Po prostu nie mogłem się na to zgodzić.
Puściły mi nerwy. Rzuciłem się na niego i przykułem go do
piaskowej ściany. Spojrzał na mnie tylko z góry i nic więcej.
Żadnej próby powstrzymywania mnie czy czegoś w tym stylu. Zerknął
tylko z żądaniem na Adriana, a ten od razu spłoszony zaczął mnie
prosić, bym go puścił.
- I co? Myślisz, że jak masz pieska
do ruchania i możesz mu rozkazywać, to cię on uratuje też? To się
chyba mylisz, pedałku. -powiedziałem trochę za głośno.
Zapomniałem, że drzwi były otwarte. Za moimi plecami usłyszałem
kilka przerażonych westchnięć, po czym szybkie kroki w kierunku
sali obok. Obstawiałem, że to były dzieciaki. Pewnie nigdy nie
widziały, by ich idealny wychowawca robił komuś takie rzeczy pod
pretekstem potrzeby porozmawiania z nim.
A on nic. Po prostu wlepiał we mnie to
swoje wywyższone spojrzenie i nic. Wkurwiało mnie to już.
Wyjebałem mu raz w jeden policzek. Raz w drugi. Wreszcie zareagował.
Odepchnął mnie od siebie, aż poleciałem na ścianę naprzeciwko.
Wypchnął Adriana za drzwi i przyparł mnie do nich.
- Podskocz mi raz jeszcze, a nikt cię
tu nie przyjmie, gnoju. - warknął wściekle, po czym odwrócił
mnie plecami do siebie. Odruchowo oparłem dłonie na chłodną
ścianę. To był błąd.
Gdybym nie unosił dłoni, mógłbym
się obronić. Jednak zrobiłem inaczej. Jego dłonie tymczasem
natychmiast podążyły do mojego rozporka i szybko mnie pozbawiły
spodni, które zniknęły gdzieś w pobliżu moich kolan. Usłyszałem
tylko rozsuwający się suwak jego spodni i chwilę później jego
dłonie spoczęły na moich pośladkach, bawiąc się nimi, masując
je, szczypiąc i ściskając. Wiedziałem, że tylko się rozgrzewa.
W końcu przestał się bawić i zamknął drzwi na zasuwę i klucz.
O mój tyłek otarł się jego twardy członek. Wzdrygnąłem się i
dopiero teraz nagle wszystko do mnie dotarło. Próbował znaleźć
mój odbyt, gdy zacząłem się wyrywać wreszcie. Nie przeszkadzało
mu to zbytnio i po prostu we mnie wszedł z głośnym sapnięciem.
Ból był rozdzierający. Chciałem krzyczeć, ale wiedziałem, że
nie mogę. Od razu narzucił mi szybkie tempo. Ledwie nadążałem,
by jakoś złagodzić ból, gdy następowało kolejne szarpnięcie,
często silniejsze od poprzedniego. Jego członek po jakimś czasie
zaczął drżeć i zrobił się większy. Czułem, że zaraz z niego
uleci. Ale zamiast tego, Michał odwrócił mnie i kopnął pod
kolano. Ugiąłem się i zsunąłem po ścianie „do poziomu”.
Przycisnął moją twarz do swojego krocza, zacisnął palce na mojej
żuchwie, a usta natychmiast mi się otworzyły. Automatem wleciało
do nich jego obrzydliwe nasienie. Wyplułem je. Dostałem w twarz.
Mocno. Zachwiałem się na kolanach i przywaliłem głową w ścianę.
Bolało.
Następne, co słyszałem, to tylko
zapinający się rozporek i trzask drzwi. Przez dobre kilka minut
nikt nie wchodził do pokoju wychowawców i dzięki im za to. Szybko
się otrząsnąłem i ogarnąłem. Lekko się chwiałem jeszcze, ale
chciałem stąd jak najszybciej wyjść i biec przed siebie. Już
byłem przy drzwiach i naciskałem na klamkę, gdy ktoś złapał
mnie za ramię. Adrian.
- A Ty dokąd się wybierasz?- A jak myślisz? Jak najdalej, kurwa jego jebana mać, stąd! To jakieś chore miejsce! Tego starego chuja nawet nie powinno tu być. Kto mu pozwolił pracować z dziećmi?! Wprowadzili tu pedofila! - wydzierałem się.
Poskutkowało, bo Adrian natychmiast
mnie za drzwi.
- Zamknij się! - krzyknął przez
łzy. - To nie Twoja sprawa jak tu jest! Masz tu być tylko przez
jakiś czas i potem się stąd zwijasz. To mój problem, jak sobie
tu radzić. Nie Twój!- Nie ogarniam Cię... raz mnie wyklinasz i każesz tu przychodzić, po czym teraz masz w dupie wszystko!
- Nie zrozumiesz tego! - zaczął drżeć. Łzy spływały po jego policzkach potokami, ani na chwilę nie przestawały cieknąć.
- To może mi to wytłumacz!
Zamilkł. Na kilka długich chwil.
Obróciłem się i zapaliłem fajka. On dalej drżał i płakał
oparty zaledwie o ścianę. Nie patrzyłem do niego. Dopaliłem,
zgarnąłem go na ramię i zaniosłem siłą, bo trochę wierzgał,
na pagórek za blokiem. Tam usiadłem i posadziłem go obok siebie.
- To wyjaśnisz mi co nieco? Bo
jeśli mam tu siedzieć przez 4 miesiące i mają dziać się takie
rzeczy obok mnie, to ja chyba podziękuję i znajdę sobie inną
szkołę na ten czas.- mruknąłem, zapalając kolejnego fajka. Mm,
Marlboro czerwone... Najmocniejsze i najlepsze. Idealne na takie
gówno, w jakim aktualnie się znalazłem.- Więc... to jest tak, że...ten facet...w rzeczywistości był już karany za pedofilię...ale musiał to odrobić...i omyłkowo zesłali go tutaj...to było dwa lata temu, a ja akurat tu przyszedłem dla wzorowego...rzucił się na mnie od razu... - płakał jeszcze bardziej, podkurczył kolana i oplótł je ramionami. Zrobiło mi się go szkoda, więc go przytuliłem... tylko bez podtekstów mi tu! Nie jestem gejem. Raz w dupę to nie pedał, jasne?
Nic nie mówiliśmy. Między nami były
tylko nasze ciuchy. Jego idealnie wyprasowana koszula i moja
pognieciona koszulka. Śnieżnobiały i czarny. Idealnie. Nie wiem,
jak długo tak siedzieliśmy. Słońce zachodziło, gdy powoli
zbieraliśmy się po rzeczy do tego cholernego TPD. Wypadliśmy
stamtąd praktycznie natychmiast. Tylko ten pedał Michał na nas
spojrzał. Reszta nie zwracała na nas uwagi. Nie miałem zamiaru już
nigdy tam wejść.
Odstawiłem Adriana prosto do domu, pod
same drzwi na piątym piętrze bloku. Do tej pory nie wiedziałem,
gdzie mieszka. Aż sam spostrzegłem, że tak na dobrą sprawę mamy
okna na tym samym poziomie i równie dobrze możemy się nawzajem
podglądać nocami... Zaaraz, o czym ja, do cholery, myślę?! Wdech,
wydech. Nieee, Kacper Atraszewski jest metalem, żadnym
homo-bi-swagiem w zerówkach. Co to to nie. Dziękuję, postoję.
Pożegnałem się z nim, a on
przekroczył próg mieszkania z opuszczoną głową. No cóż,
odstawiłem go, to mogłem wrócić do siebie. Czekałem sobie na
windę. Nienawidzę chodzić po schodach, przyznam szczerze. I
właśnie gdy tak sobie czekałem na tego ślimaka, ktoś mnie
przytulił. Obróciłem głowę i dojrzałem jego brązowe włosy.
- Co Ty robisz? - spytałem z lekkim zdenerwowaniem.
- ...Kacper....boję się...- zaczął z cichym płaczem.
- Czego niby?
- ...że jak tam wrócę....to on znowu będzie chciał mnie wykorzystać...nie chcę już tak dłużej...
- Przecież dajesz dupy nawet psorom z liceum, to czego Ty oczekujesz od innych?! - wydarłem się. Pewnie na piętrach w dół też ktoś to słyszał, ale jakoś mało mnie to obchodziło.
- To nie tak! - zaniósł się już całkowicie płaczem.
- A niby jak? Wytłumaczysz mi to wreszcie? - byłem już zdenerwowany i zdezorientowany.
- ....może nie tutaj, co....? Wejdźmy do środka, to wszystko Ci powiem...
Ruszył powolnym krokiem pod drzwi mieszkania. W sumie to mogłem się jeszcze wycofać, bo właśnie nadjechała winda. Cholerny ślimak. Czemu w takich starych blokach są tak nowe windy?! Przecież to nie powinno mieć racji bytu! Ale mimo wszystko poszedłem za nim. Nie wiedziałem tylko, czy mam to później sobie wyciągać z żył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz