sobota, 23 lutego 2013

"Koi wa Orokadearu" rozdział 2







Gdy się obudziłem było już koło 8 rano. Automatycznie zajrzałem do kalendarza nad stolikiem nocnym. Miałem dziś wolne. Postanowiłem szybko się obudzić i pojechać do rodziców po resztę rzeczy. Ubrałem się i bez śniadania ruszyłem do garażu, skąd po kilku minutach byłem już w drodze do domu rodziców.


Jechałem około godziny, ale warto było. Zaparkowałem przed posesją. Przyznam, że sam budynek poruszył niektóre wspomnienia z dzieciństwa, które starałem się zapomnieć. Nauka jazdy na rowerze po podjeździe i tego typu zabawy dla dzieci... Z okna na piętrze wyglądała matka z uśmiechem na twarzy. Chyba już zapomniała o wczorajszej sprzeczce.


Odruchowo wszedłem do środka, zdjąłem płaszcz i buty i ruszyłem do swojego starego pokoju. W szafie nadal stały pudła z mangami i rzeczami, a na wieszakach wisiały cosplaye... Rozejrzałem się po pokoju. Odkąd rok temu go opuściłem, nie zmienił się ani trochę. Żadnych śladów po Satsu ani nikim innym. Moje plakaty nad łóżkiem, figurki na półce nad biurkiem. Wszystko tak, jak to zostawiłem rok temu.


Zająłem się wyjmowaniem wszystkich pudeł z szafy i pakowania do nich wszystkiego, co zostało na wierzchu. Nie trwało to długo, bo większość moich rzeczy była w pudłach od dawna. Podłoga wręcz ginęła pod dywanem pudeł, a łóżko tonęło w cosplayach. Zacząłem znosić wszystko na dół do swojego niebieskiego pickup'a. Jakimś cudem wszystko się zmieściło i miałem jeszcze dość sporo miejsca. Obejrzałem się by spojrzeć raz jeszcze na miejsce w którym się wychowałem i dostrzegłem stojącą przede mną matkę. Musiała się przygląda temu całemu przedstawieniu pod tytułem "Shun pakuje swoje rzeczy" . Podeszła do mnie, przytuliła mi wyszeptała prosto do ucha:


-Zawsze możesz tu wrócić. Cokolwiek by się nie stało, zawsze będziesz moim synem i będę cię kochać.


Te słowa mną poruszyły. Oczy zaszły mi małą mgiełką z łez. Otarłem je, popatrzyłem na nią jeszcze chwilę z uśmiechem, po czym odwróciłem się do drzwi samochodu, wsiadłem i ruszyłem z powrotem do domu. Po godzinie siedziałem w samochodzie przed domem. Zastanawiałem się jakim cudem przeżyłem cały rok bez ich pomocy. Wysiadłem z pickup'a i wyładowałem wszystkie pudła na podjazd. Po chwili znalazły się już w korytarzu.


-To teraz czas to rozpakować wszystko... - powiedziałem do siebie po czym westchnąłem. Trochę ich było, więc rozpakowanie tego zajmie mi trochę czasu. -Jeden dzień wolnego mi nie starczy na to. - obróciłem się i spojrzałem na zegar - Rany, jest już prawie 12... Miałem zadzwonić do Kou! - oprzytomniałem i rzuciłem się do kuchni po telefon i kartkę z torby.


Wybrałem numer z kartki i przytknąłem słuchawkę do ucha. Odebrał tuż po drugim sygnale.


-Doberek, Kouichi... Z tej strony Shun... Pamiętasz mnie z wczoraj...? - spytałem lekko skołowanym głosem. To był pierwszy raz, gdy byłem taki otwarty.


- Hey, Shun. Jak mógłbym zapomnieć takiego słodziaka z wczoraj? Może wpadniesz na kawę? - zaproponował tym swoim kuszącym głosem.


- Pewnie, za 15 minut będę. - rzuciłem i wybiegłem z domu.


Chwilę potem byłem już u niego w korytarzu i ściągałem buty. Sam Kouichi zdjął ze mnie płaszcz i powiesił na wieszaku. Jego dotyk sprawił, że się podnieciłem i poczerwieniałem. Chyba tego nie zauważył i oby tak było. Poprowadził mnie do kuchni, gdzie na blacie zobaczyłem dwa słodkie kubki w misie z kawą.


-Rany, jakie one słodkie! - krzyknąłem i rzuciłem się na jeden z kubków.


-Kiedyś były Izumi, ale odkąd się wprowadziła są także i moje. I pomyśleć, że mimo mając 20 lat, nadal zachowuje się jak dziecko.- powiedział i uśmiechnął się z uczuciem w stronę misiów mna kubkach.


Podszedł do blatu przy którym stałem i zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko. Jego wargi... tak blisko moich... Zrobiłem krok w przód i dotykałem T-shirtem jego koszuli. Westchnąłem i rozpocząłem wędrówkę wzrokiem po jego twarzy i zatrzymałem się na ustach... Przysunąłem się bliżej, po czym Kou wyciągnął rękę w górę i otworzył szafkę nad moją głową, wyjmując cukiernicę i kładąc ją na blacie.


-A ty na co liczyłeś? - zapytał i uśmiechnął się tym swoim szelmowskim uśmiechem złego i sexy chłopca.


Natychmiast na powrót zrobiłem się czerwony i odwróciłem głowę na bok, lecz Kou chwycił dwoma palcami moją szczękę, obrócił w swoją stronę i... pocałował mnie... To był mój pierwszy pocałunek. Był delikatny i przechodził w coraz to bardziej namiętny. Kou objął mnie lewą ręką w pasie i przybliżył do siebie. Teraz nawet czułem jego członka jak stoi tuż przy moim biodrze. Drugą ręką zrzucił cukiernicę z blatu i przybliżył moją głowę najbliżej do swojej jak się dało. Wręcz wpił się w moje usta. Odwzajemniałem pocałunki i zarzuciłem ramiona na jego barki jak to robią zakochane pary na ulicach każdego miasta. Jego namiętne pocałunki wprowadzały mnie w stan odurzenia. Po kilku jakże długich minutach, odsunęliśmy się od siebie, ledwie łapiąc dech. Nagle za oknem pojawił się żółty samochód, a z jego okna wyglądała dziewczyna, prawdopodobnie jego narzeczona. Zatrąbiła raz i drugi, Kou wybiegł przed dom do niej. Spuściłem wzrok na ziemię, gdzie obok moich stóp leżała rozbita cukiernica. Na szczęście nigdzie nie było śladów cukru. Zacząłem rozglądać się po szafkach w poszukiwaniu jakiejś szczotki lub czegoś czym mógłbym to zebrać by sie tak nie pałętało, gdy trzasnęły drzwi wejściowe. Zamknąłem szybko przeglądaną szafkę i stanąłem w tym samym miejscu, gdzie chwilę temu namiętnie się całowaliśmy. Na szczęście był to Kou, sam. Również zwrócił uwagę na cukiernicę.


-No, przynajmniej teraz mam wytłumaczenie, czemu jest zbita - rzucił i podszedł do szafek, wyjmując cukier i miseczkę służącą jako zastępczą cukiernicę.


-Ile słodzisz? - spytał mnie, posyłając kolejny szczery uśmiech.


-Dwie... Masz może mleko? - zapytałem niespokojnie i usiadłem przy stole - Bez mleka nie umiem jej wypić...


-Pewnie. Teraz przynajmniej wiem, że nie tylko ja taką piję - posłodził kawy i dolał do nich mleka, następnie przyniósł je do stołu i postawił przede mną niebieski kubek.


Moje oczy zrobiły się wielkie, a z ust utworzyło się wielkie kształtne "O" . Spojrzałem na Kouichi'ego i zamknąłem usta. Przyglądał mi się z niekrytym zaciekawieniem. Pomieszałem swoją kawę i pociągnąłem łyk.


-I jak ci smakuje? - zapytał.


-Pyszna to mało powiedziane. A te misie to fenomen. Taki piękny błękit! - powiedziałem z zachwytem.


-Przypomina mi twoje oczy. Mają taki sam kolor, jak te kokardki. - kolejny szczery uśmiech.


Serce waliło mi jak w agonii. Chciałem się uspokoić, ale przy nim nie mogłem. Starczało bym o nim pomyślał, a moje serce zaczynało gwałt na płucach. Zupełnie zapomniałem o wczorajszym spotkaniu, tak zajęły mnie myśli o nim. Był taki seksowny, pociągający... Miałem na niego ochotę i to wielką. Nie mogłem również i tego opanować. Chciałem się z nim całować tu i teraz, przez całe wieki. Ale te myśli legły w gruzach, gdy przypomniałem sobie jedną rzecz...


"Jak mogę go pragnąć? Przecież on ma narzeczoną! Musi być piękna, inteligentna i równie kusząca jak on. Nie wybrałby pewnie pierwszej z lewej" - zganiłem sie w myślach i odwróciłem wzrok za okno. Ulica kolejny dzień była okupowana przez strumienie deszczu.


"Wspaniale, nawet pogoda podziela mój nastrój, lepiej niż ten chory kubek w misie pokazuje moje oczy!" pomyślałem z urazą.


Przerzuciłem wzrok na Kou, a raczej miejsce, w którym chwilę temu jeszcze był, bo sam zniknął z kuchni.


"No cudownie. Znowu zniknął! I to akurat gdy znowu odleciałem! UHH!". Ta myśl mnie dobiła, ale nie traciłem nadziei, bo na jego kubku misie miały szmaragdowe kokardki wokół szyjek. Ta sama barwa jak jego oczy. Tak głęboki ton... To ona uwiodła mnie wczorajszego dnia w kawiarni.


"Czyżby wybierał kubki pod kolor oczu..? Rany, jaki on jest słoooodkii!" pomyślałem i wstałem z krzesła. Rozejrzałem się po kuchni. W rogu blatów na ostatnim stał wazon z kilkoma tulipanami o kolorze słońca. Kawałek dalej stało obramowane zdjęcie kobiety mniej więcej w moim wieku. To pewnie była Izumi. Całkiem ładna... Ale nie to mnie teraz interesowało, bo oto zjawił się w drzwiach kuchni, opierając się o framugę drzwi...

3 komentarze:

  1. aaaawwww :33
    To jest GENIALNE, dawno nie czytałam bloga który by mnie tak zainteresował. Akcja się szybko rozwinęła, bohaterowie są ciekawi , scena pocałunku aww ^^
    Nie ma nudnych opisów ale też nie skupiasz się tylko na scenach ero. Zobaczymy co będzie dalej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnych rozdziałach jest kilka takich scenek :3 W dodatku dość sexownych x3

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń