Gdy tak opierał się o framugę, miałem ochotę go schrupać. W ręce, tuż przy ustach, trzymał gumkę. W oczach miał żywą podnietę.
-Co powiesz na małą gimnastykę w sypialni? - spytał kuszącym głosem -Będę twoim trenerem od dziś. Taki słaby uke nie powinien chodzić sam bez obrony.
Może i te słowa były obrazą dla mnie, ale miałem to głęboko w poważaniu. Wstałem z krzesła i podszedłem kilka kroków w jego stronę, po czym szybko złapał mnie na za rękę i pociągnął po schodach na górę do pokoju.
-No chodź, mamy tylko dwie godziny treningu. Mam jeszcze konsultantów o których także muszę zadbać dzisiaj. -mam nadzieję, że miał na myśli swoją narzeczoną, bo wątpię by zdradzał ją z kimś więcej niż tylko ze mną.
Niemal wbiegliśmy po schodach. Gdy znaleźliśmy się w pokoju z ogromnym łóżkiem, w oczy rzuciły mi się przypięte do poręczy kajdanki z czerwonym futerkiem.
"Pewnie wtedy, gdy zniknął, poszedł wszystko szykować..." pomyślałem.
Sam Kou zniknął w pokoju obok. Chwilę potem wyszedł z niego ubrany tylko w bokserki.
-Oh, myślałem, że sam się przebierzesz... Trudno, więcej roboty dla mnie. - uśmiechnął się szelmowsko i podszedł do mnie.
Włożył swoją ręce pod moją bluzkę i ściągnął ją ze mnie. Pocałował mnie namiętnie. Odwzajemniłem go. Pocałunek rozgrzał mnie od wewnątrz. Moje serce waliło jak oszalałe. Kochałem go. Ponownie zarzuciłem swoje ramiona na jego barki. Był niewiele wyższy w końcu ode mnie. Kouichi chyba odebrał to jako dobry przejaw, bo natychmiast wsunął swoją rękę w moje spodnie. Przez kilka dłuugich minut całował mnie namiętnie i bawił się moim penisem. Oddałem mu się niemalże w pierwszej chwili. Ściągnął ze mnie spodnie razem z gatkami. Skarpetki także mi zdjął. Rzucił mnie na łóżko i przywarł do moich ud. Przez chwilę wodził po nich dłońmi i całował je delikatnie, a potem ustami zbliżył się do mojego członka. Zaczął go całować, pieścić. W końcu całowanie przerodziło się w ssanie od góry do dołu. Z podniecenia prawie krzyczałem, bo jękami tego nazwać nie można było. Czułem się lepiej niż w niebie, gdy stał mi w jego ustach.
-Aleś ty twardy. Skoro tak dobrze ci idzie, to przejdźmy do kolejnego ćwiczenia. -podniósł mnie z łóżka i sam się na nim położył na plecach. - No dawaj, pokaż jak to się robi. -podciął mi nogi i upadłem twarzą na jego udzie.
Natychmiast podniosłem głowę i przywarłem ustami do jego fiuta. Był twardy. Jedną ręką trzepałem sobie, a drugą jemu. Brakowało mi tylko tego by we mnie wszedł. Wtedy niebo byłoby dla mnie za nisko.
-Uhh.. Ja.. dochodzę! -wymamrotał odrzucając głowę do tyłu.
I jak powiedział, chwilę potem tak się stało. Miałem jego spermę w ustach i połknąłem ją. Była pyszna jak najsłodsze ciasto tego świata. Gorąca jak słońce. Wręcz paliła mi język i przełyk. Ale była jego, więc zrobiłem co należy do robótek uke. Wylizałem go całego, a on nadal stał.
-Trenerze, jakiś ty dobry dla mnie. Umiem tak wiele teraz, ale chciałbym więcej... Więc może jakieś nowe zadanie...? - szepnąłem mu do ucha. Natychmiast wrzucił mnie na łóżko, ułożył na plecach i przypiął kajdankami do poręczy.
-Jesteś taki niedobry. Za to zostaniesz ukarany tu i teraz! - krzyknął i wszedł we mnie z pełną siłą. Jęknąłem z bólu, ale podobało mi się to. Chciałem więcej, więcej jego, więcej spermy. Chciałem się topić w jego spermie.
-Tak, zniosę wszystko! Proszę! Więcej! Mocniej! - wrzeszczałem jak opętany, więc zakleił mi usta taśmą.
-Nie zapominaj, że mam sąsiadów! -krzyknął, wyjął swojego członka ze mnie i na jego miejsce włożył wibrator odkręcony na full. Przywarł znowu do mojego penisa i ssał go. Uciszyłem się z rozkoszy... mamrotałem z taśmą na ustach. Oderwał mi ją z twarzy.
-CO!? - krzyknął wściekły.
Ja... umm.. dochodzę!
-O niee, nie dam ci tego zrobić beze mnie. - wyjął szybko wibrator, rzucając go gdzieś na łóżko i wszedł we mnie. Zrobiło mi się jeszcze lepiej i byłem już lekko mokry. Posuwał mnie szybko, a ja starałem się powstrzymać jeszcze kilka minut wytrysk. W końcu się odezwał:
-Uhh, jeszcze... tylko..sekunda... Tak, teraz, Shun! Razem!
I wylał swoją spermę w mój tyłek. Gorący płyn wylądował w moim odbycie. Szalałem z gorąca, ale nie poddawałem się chęci by wszedł jeszcze raz, kiedy wewnątrz mnie szalało jego nasienie. Moja sperma też się nie zmarnowała, bo wylądowała na jego torsie. Leżałem przykuty do łóżka i przyglądałem się jego klatce piersiowej. Był umięśniony i silny.
Odpiął mnie z kajdanek i podniósł na rękach, podchodząc do ściany obok okna. Sperma wyciekała ze mnie nadal, ale miał to raczej gdzieś, bo wszedł we mnie znowu. Teraz podskakiwałem na nim, gdy opierał sie plecami o ścianę w lekkim rozkroku, ze mną na udach. Czułem się lepiej niż kiedykolwiek. Znowu doszliśmy razem. Znowu miał moją spermę na klacie. Rzucił mnie na ziemię i ujeżdżał. Znowu doszedł w środku. Chyba już padał ze zmęczenia, bo powiedział:
-Wstawaj i wyczyść mnie.
Natychmiast wstałem na kolana i przywarłem do jego fiuta. Ssałem go jak szalony, chcąc by znów miał wytrysk. Wyczyściłem jego penisa i klatę. W końcu stanąłem przed nim ze spermą nadal wypływającą z tyłka.
-Chyba i ja muszę cię wyczyścić. - rzucił mnie na łóżko, przewrócił na brzuch i zaczął wylizywać mi tyłek. Jęczałem z rozkoszy, gdy jego język wchodził głębiej w dziurkę. Gdy juz mnie wylizał, uniósł głowę w stronę zegarka obok drzwi do pokoju. - Etto, mamy jeszcze ponad godzinę, więc... zabawmy się jeszcze. - po czym schylił się nade mną i wszedł we mnie.
Przez kolejne pół godziny doszliśmy łącznie trzy razy. Niebo zrobiło się dla mnie zbyt płytkie, by pomieścić całe to szaleństwo. Uwielbiałem go. Kochałem. Chciałem go raz jeszcze mieć w sobie. Znowu zaczęliśmy się czyścić, tym razem w pozycji 69, podczas której znowu doszedł wytryskując mi na twarzy chyba końcówkę zapasu spermy na ten dzień.
Gdy byliśmy już czyści oboje, zniknął w pokoju obok. Zacząłem się ubierać. Spojrzałem na łóżko. Na pościel całą w naszych spermach. Na działający ciągle wibrator również w spermie. I uśmiechnąłem się do siebie w myślach.
"Tak, ten dzień był idealny." pomyślałem i spojrzałem na drzwi. Kou stał tam już ubrany tylko w szlafrok. Podszedłem do niego i pocałowałem go namiętnie. Chciałem więcej, więc wsunąłem rękę w głębinę szlafroku i odkryłem, że nie ma na sobie żadnej bielizny. Zrzuciłem z niego szlafrok i rzuciłem się na jego wciąż stojącego penisa. Ssałem go niczym odkurzacz. W końcu Kouichi znowu doszedł w moich ustach. Znowu go wyczyściłem. Wstałem z ustami pełnymi spermy. Połknąłem ją.-Musi być obrzydliwa, co? - zapytał Kou.
-W sumie nie. Gdy jest twoja, jest przepyszna. Smakuje
lepiej niż cukier. - powiedziałem z rozkoszą. - A ten dzień zapamiętam jako
najlepszy w całym moim życiu. - raz jeszcze go pocałowałem, tym razem
delikatnie.
Wyszedłem z pokoju i zszedłem po schodach do korytarza.
Założyłem buty i chwyciłem płaszcz.
-Papa! - krzyknąłem w stronę schodów i wyszedłem na
deszczową ulicę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz