niedziela, 16 czerwca 2013

"Koi wa Orokadearu" Epilog



Od tamtego tygodnia z Kouichi'm minął już ponad rok. Niby chodzę do psychologów i innych takich, ale mało mi to daje. Nadal nie mogę o nim zapomnieć. Nie potrafię. Było wiele osób, które chciały wejść na jego miejsce w moim życiu, ale nie chciałem ich do siebie dopuścić. Był moim pierwszym i jedynym...

Nie wiem, czy będę umiał jeszcze kiedykolwiek pokochać. Chociaż teraz boję się miłości. Po tym jak Koucihi mnie oszukał, nie wiem, czy będę umiał komuś jeszcze zaufać.

Z Izumi kontakt niby mam dobry. Chociaż częściej wygląda to tak, że temat nam się kończy na smaku herbaty i ilości cukru. Gadamy o niczym. O mojej pracy, jej klubie, moich nowych cosplayach, jej nowych dziwkach, moich nowych mangach, jej nowych figurach na rurze. No i co w tym jest ciekawego?

Tęsknię za Kou. Teraz jak patrzę na przestrzeni czasu to myślę, jak wielkim jestem debilem. Po co ja wtedy wybuchałem? Przecież póki on się nie pojawił w moim życiu byłem takim spokojnym człowiekiem. Nie wiedziałem, co to ból. Czym jest nienawiść. Czym złość. Czym miłość... A teraz jestem z tych wszystkich uczuć jakby wyzuty. Jakbym był teraz jedną z tych porcelanowych lalek, które stoją na półkach w pokoju Satsu. Nie wyrażam naprawdę radości ani gniewu. Rozpaczy ani strachu. Miłości ani nienawiści. Wtedy byłem pełen uczuć, a teraz jakby ktoś zamknął mnie w jakiejś klatce i kazał siedzieć cicho. Niczym złapany ptaszek do klatki, który ma wybór: albo zostać w klatce i być bezpiecznym, albo uciec i być pożartym przez kota.

W moim życiu prawie nic nie uległo zmianie. Praca dalej ta sama, dalej rysuję mangi, dalej chodzę do tamtej kawiarni, w której byłem tamtego wtorku. Ale nie przychodzę tam, gdy pada. Nikt nie podchodzi do mojego stolika i nie pyta, czy może się dosiąść. Zawsze od tamtej pory siedzę sam. W pracy nikt poza sekretarką nic do mnie nie mówi. Do domu też nikt poza nią mnie nie zaprasza. Ani ja nikogo nie zapraszam. No bo po co? Czuję się jak jakiś odludek. Outsider. Samotnik. Jakbym był nikim. Był, bo musiał. I tyle. Żyję, bo muszę. Jaki to ma sens?

Mimo wszystko z tej sytuacji z Misakim nauczyłem się jednego. Miłość jest głupia * i mi całkowicie niepotrzebna. Tamta sytuacja była jednorazowa i więcej się nie powtórzy, a przynajmniej taką mam nadzieję...




KONIEC~

* "Koi wa orokadearu" - tłum. "Miłość jest głupia"

2 komentarze:

  1. Boże, to jest cudne ,aż sie popłakałam T-T
    Piękne podsumowanie tego jak najczęściej kończy sie miłość (nie chodzi o śmierć tylko o stratę,oszukanie)na co komu ona jest, ale pierwsze rozdziały idealnie pokazują na co . Po tą chwile szczęścia.
    Coś czuje ,że nie raz powrócę sobie poczytać to opo <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję <3 Cóż, fakt, możnaby powiedzieć nawet, że pisane na faktach..pomijając kilka szczegółów, ale pewnie większość tak miało, że kochali i nagle zostali przez tą miłość oszukani... Cóż... zdarza się...na to nie ma wpływu..

    OdpowiedzUsuń